poniedziałek, 15 sierpnia 2011

love forever 2


Mijały dni, tygodnie.. Była już w domu z którego praktycznie nie wychodziła. Gdy spoglądała w lustro widziała swój cień. Podkrążone oczy, blade policzki i zimne usta, przestała czuć nawet ból. Nie czuła nic poza tęsknotą i tą niepohamowaną miłością do człowieka który ją opuścił. Nienawidziła się za wszystko a najbardziej za to, ze to nie mogła być ona. Była w stanie zrobić wszystko by żył. By znów przyszedł do niej z uśmiechem od ucha do ucha  i przytulając ją do siebie powiedział, ze wszystko się ułoży. Nigdy nie wyobrażała sobie, ze może go stracić, a na pewno nie tak. Nie miała żadnego wsparcia. Nie poszła nawet na jego pogrzeb, ani później na jego grób.
Późnej nocy w równe 3 miesiące po śmierci jej ukochanego, dostała wiadomość. Ze łzami w oczach spojrzała na telefon i wtedy z przerażeniem spojrzała na nadawcę „Skarb :*”. Znieruchomiała, wgapiona w ekran telefonu siedziała i patrzyła, aż w końcu odczytała wiadomość „Kotku przyjdź do mnie, proszę. I nie płacz. Obiecałaś mi to przecież, że nigdy nie zapłaczesz przeze mnie”. Niewiele myśląc założyła coś na siebie i wybiegła z pustego domu. Nie zważając na nic biegła tyle ile sił w nogach na cmentarz.. Tam gdzie leżał on.. Szukała jego grobu ponad godzinę, aż w końcu ujrzała świeży grób, leżało na nim pełno kwiatów, paliło się mnóstwo zniczy. Zbliżała się noc, było prawie pusto. A ona siadając obok niego płakała jak małe dziecko.
- kocham cię, wciąż cię kocham. Nie potrafię zapomnieć… jest mi tak cholernie ciężko, jakby ktoś rozciął moją klatkę piersiową i zabrał z niej kawał serca. Wiesz czuję się taka samotna – zaczęła szeptać, spoglądając w niebo.. było tak samo ponure jak 3 miesiące temu. Jej wzrok pokierował się na wprost. Ujrzała chłopaka, który miał sylwetkę prawie identyczną jak jej ukochany. Do tego ta bluza.. jego ulubiona. Z drżącymi nogami wstała po czym zaczęła się do niego zbliżać..

c.d.n.



sobota, 13 sierpnia 2011

love forever

WSTĘP


Jej długie brązowe włosy opadały na  jej nagie ramiona, on całując jej twarz, szyję, usta, błądził po jej ciele ciepłymi dłońmi. Iskierki wiły się z ich ciał, miłość wyczuwalna w ich sercach była z daleka. Ona siedemnastoletnia romantyczka, zawsze uśmiechnięta, radosna. Mająca wiele problemów jak na swój wiek, znalazła oparcie w ramionach przystojnego bruneta o 3 lata starszego. Którego zazdrościła jej nie jedna dziewczyna. Byli ze sobą od dawna, układali wspólne plany, mieli te same marzenia. Od początku wszyscy byli przeciwni temu związkowi. Bogaci rodzice Bartka nie ułożyli życia swojemu jedynemu synowi z córką alkoholika i sprzątaczki. Lecz młodzi nie poddawali się, walczyli o tą miłość i wygrali. Teraz żyli tylko dla siebie. Ich ciała wiły się coraz bliżej siebie, on zsunął jej letnią sukienkę z jej ramion. Stała przed nim prawie naga. Światło księżyca oświetlało jej opalone ciało, gładkie niczym jedwab, zaczął gładzić jej ciało, zsuwając rękę z biodra coraz niżej, nie przestawał jej całować. To miał być ich pierwszy raz. Oboje czekali na ten dzień tak długo. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę drżącą dłonią. Jakby bała się każdego ruchu. Zaczęła dotykać jego torsu po czym pocałowała jego lewą pierś. Spojrzeli w swoje oczy, Chcieli być pewni, ze oboje tego chcą. To niewiarygodne uczucie targające w ich sercach pojawiło się w ich oczach. Lekko kładąc ją na kocu ściągnął jej koronkową bieliznę i swoje bokserki. Leżeli całkiem nadzy, a wciąż patrzyli w swoje oczy z lekkim uśmiechem. Chwilę później byli już jednością. Gwiazdy, księżyc, ciepła letnia noc i oni, nic więcej się nie liczyło. Byli miłością swojego życia. Tą jedyną prawdziwą.. Maja zawdzięczała mu wiele, a on jej jeszcze więcej. Zbliżała się północ, oboje musieli już wracać. Wsiedli w samochód czując lekkie rozczarowanie zbyt szybko mijającymi godzinami. Na drodze było pusto. A z nieba zaczęły spadać coraz mocniejsze krople deszczu. Nie zważając na nich cieszyli się swoim szczęściem. Wtedy na ich twarzach pojawiło się jasne światło nadjeżdżającego z przeciwka samochodu. Gdy Maja otworzyła oczy słychać już było sygnał karetki. Jej ukochany leżał kilkaset metrów przed samochodem, ostatnimi siłami wyszła z samochodu i podeszła do niego. Deszcz padał coraz bardziej. Jego twarz zalana była krwią, ubranie również. Zaczęła całować jego twarz, próbowała go obudzić, lecz nie udawało się jej to. Zaczęła krzyczeć, płakać, klęcząc przy nim złapała jego zimną dłoń. Pamiętała tylko to jak ktoś do niej podszedł. Później obudziła się w szpitalu. Nikogo wokół nie było, było ciemno, do jej dłoni przypięta była kroplówka. Wybuchła płaczem, zaczęła krzyczeć.
- Coś się stało? – przybiegła pielęgniarka zapalając światło w ciasnej Sali
- Co z nim ? Nic mu nie jest prawda ? Gdzie on leży ? – zaczęła przeraźliwie pytać, mając w oczach coraz więcej łez.


ciąg dalszy nastąpi : )

środa, 4 maja 2011

coś ode mnie ;)

witajcie! : *

szczerze mówiąc jestem bardzo mile zaskoczona waszymi komentarzami ;)
strasznie wam za nie dziękuję <3
cudowne jesteście ;)
szybko skończyłam to opowiadanie, ponieważ brakuje w nim czegoś i byłam z niego mało zadowolona ;)
lecz nie poddaję się i z chęcią zacznę nowe ;)
macie propozycje o czym ma byc ? chcecie aby bylo czegoś więcej a czegoś mnie ?
Piszcie ! Będę wam strasznie wdzięczna ;)

Pozdrawiam.. Ania [ lovexlovex ]

2. oczami duszy - rozdział 4

Ta noc była chłodna, cała drżałam. Ale miałam dziwne przeczucie, że zostało mi mało czasu by to wszystko naprawić, a może czas się kończył z każdą sekundą, zaczęłam biec ze wszystkich sił. Przechodnie patrzyli na mnie z dziwną miną. Z moich oczu spadały łzy, byłam słaba, ale nie poddawałam się ten jeden raz. Dobiegłam do naszego miejsca, wiedziałam że tam będzie. Zawsze wieczorem robili tam ogniska. Płomień ogrzewał grupkę ludzi, muzyka jak zwykle grała ich ulubioną melodię. A na niebie wirowały jasne promyczki iskier. Otarłam oczy o rękaw niczym mała dziewczynka, po czym ruszyłam w stronę ludzi. Serce drżało coraz bardziej, a każdy krok nadawał opór. Przed moimi oczami pojawiła się blond solara. Zatrzymałam się. Przecież ona siedzi na kolanach Filipa! Do oczu znów napłynęły mi łzy, zaczęłam się cofać, nie spuszczając wzroku z nich. Wtedy dostrzegł mnie Piotrek i zawołał, wszyscy zaczęli wlepiać swój wzrok we mnie, dokładnie tak samo jak wtedy na początku wakacji. Filip zrzucił ją ze swoich kolan i ruszył w moją stronę, nie mogłam na niego patrzeć. Nienawidziłam go, jednocześnie kochając go jak wariatka.. Przez łzy nie widziałam niczego, nawet tego gdzie biegnę, czułam dziwny ból w mojej piersi. Świat nagle ucichł, nic nie słyszałam, wiedziałam że coś krzyczą lecz nie obchodziło mnie to .. Wtedy poczułam silne uderzenie, usłyszałam pisk opon i prawdopodobnie straciłam przytomność. Odzyskałam ją dopiero w szpitalu, gdy otworzyłam oczy stało nade mną kilku lekarzy
- odzyskaliśmy ją – rzucił jeden z nich uśmiechając się.
Nie wiedziałam co się dzieje, wokół mnie było pełno krwi, wszystko mnie bolało. Oczy same mi się zamykały. Zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy, w ciemnej Sali, przy oknie stała jakaś postać. Blask księżyca padał na jego twarz, oświetlając ją.. tak, to był Filip.
- co tu robisz ? – zapytałam szeptem, a on podszedł do mnie szybkim krokiem. Spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam  nich łzy. Łzy w oczach tak silnego mężczyzny dogłębnie wyprowadziły mnie z równowagi, której i tak mi brakowało. Poczułam jego ciepłą dłoń na mojej zimnej skroni. Zaczął całować moją dłoń, a jego łzy spływały na mnie.
- obiecaj, obiecaj, ze mnie już nie opuścisz – przepełniona wzruszeniem spojrzałam mu w oczy
- obiecuję skarbie – odpowiedział, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.

Wakacje minęły, ale zostałam u babci. Moi rodzice po wypadku zaczęli inaczej na mnie patrzeć, zaczęli ze mną rozmawiać, lecz chciałam zostać z babcią i z moimi przyjaciółmi. Zmieniłam nawet szkołę, do rodziców jeździmy bardzo często we trójkę. Ja, Filip i moja babcia. Czuję że tworzymy rodzinę. Moje życie zaczęło w końcu się układać. Nie dość, że dostałam rodzinę to spotkałam chłopaka mojego zycia. Z którym jestem cholernie szczęśliwa. 



Koniec 
 __________________________

Pytania ? 

zapraszam !

poniedziałek, 2 maja 2011

2. oczami duszy - rozdział 3


Wakacje mijały coraz szybciej, spotykałam się z nim codziennie. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę, stał się jedną z najważniejszych osób w moim życiu, a może najważniejszą. Czułam się przy nim tak bezpiecznie, swobodnie jak przy nikim innym.  Zawsze spacerując z nim w środku nocy układaliśmy wspólną przyszłość. Nie byliśmy w związku, nie był moim chłopakiem, a ja jego dziewczyną. Byliśmy dla siebie kimś więcej, co nie zasługiwało na coś więcej niż miano `dziewczyny i chłopaka`, `pary.` Każdy dzień mijał jak opętany, noc za nocą uciekały cholernie szybko. Wakacje zbliżały się ku końcowi, szara rzeczywistość na mnie czyhała. Filip wiedział o mojej rodzinie, o tym jak cholernie jest mi źle. Że nie mam przyjaciół, ani tak naprawdę rodziców. Bo przecież oni byli ludźmi dzięki którym żyję, dawali pieniądze, dach nad głową, lecz miłości nigdy od nich nie dostałam. A właśnie miłość tworzy ludzi rodzicami. Wielu ludzi nie zdaję sobie sprawy jak bardzo jest to potrzebne, bo większość z ludzi dostaje każdego dnia bardzo dużo miłości, od rodziców, przyjaciół i nie docenia tego. Wyobraźcie sobie co by było gdyby ich nie było. Nie nauczylibyście się miłości. Ja pewnie też, gdyby nie babcia. Gdyby nie rozmowy z nią, rady, opowieści. Ale wracając do mojej miłości, tej jedynej. Wiedzieliśmy, że niebawem to się skończy, że nie będziemy się już widywać, że to będzie koniec, pieprzony koniec. Przecież gdyby moi rodzice się dowiedzieli o tym wszystkim, pewnie by mnie zabili. Mieli dla mnie inaczej zaplanowaną przyszłość. Ale przecież nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Dlatego ostatni tydzień wakacji spędziłam w łóżku. Ta presja tego, ze niedługo nie będzie go obok ciążyła na mnie tak cholernie.  Filip dzwonił i chciał się spotkac, lecz nie mogłam.. byłam za słaba. Pewnie rozpłakałabym się, pokazała swoją słabość a przecież nie mogłam. Czarne, lepkie strużki tworzyły na mojej spuchniętej twarzy witraż skomponowany z żalu, smutku i rozpaczy, posklejane, gęste rzęsy wkomponowały się w przeszklone, czerwone oczy, a usta wygięte w nieprzyjemnym grymasie wołały o pomoc do nieznanego adresata. Nie wiedziałam za co, po co i dlaczego. Nie potrafiłam ułożyć w głowie żadnych odpowiedzi na pytania, które bezlitośnie kroiły mi tępym nożem serce pełne chaotycznych uczuć, pytania które szarpały ten wybijający rytm życia. Czułam się wewnętrznie pusta. Moje życie traciło sens, a ja nie mogłam nic zrobić. Widok mojej babci, patrzącej z żalem i smutkiem na mnie jeszcze bardziej wprawiał mnie w ten ponury nastrój. Jednak trzy dni przed końcem wakacji nie wytrzymała. Usiadła obok mnie na łóżku.

- wnusiu nie poddawaj się, kochasz go prawda ? – spojrzała na mnie a na jej twarzy na której widniało pełno zmarszczek pojawił się delikatny uśmiech

- taak, kocham. Ale to bez znaczenia – wydukałam ,

- Pamiętasz tego pana, który podszedł do nas na cmentarzu ? To była moja pierwsza miłośc. Poznałam go w twoim wieku, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, lecz bałam się mu wyznać co czuję. Że kocham, bałam się odrzucenia, tego że wszystko zniszczę. Nie chciałam wyjść na idiotkę. Z czasem nasze drogi się rozeszły, tęskniłam za nim niesamowicie. Dni mijały a ja wciąż wspominałam jego. Jego uśmiech, oczy, jego silne dłonie. Ale nie miałam odwagi do niego napisać. Po kilku latach dostałam od niego list, napisał że ma zonę i córkę. Mój świat się zawalił, bo tak naprawdę przez te lata czekałam na niego, na to by zrobił pierwszy krok, by powiedział co czuję. A tu nagle, ma żonę! Zrozumiałam wtedy, że to już koniec – z zaciekawieniem patrzyłam na moją babcie, a w jej bladych oczach, pojawiły się łzy. Łzy wzruszenia, a może zmarłej nadziei ? – wtedy spotkałam twojego dziadka, był dla mnie taki dobry, pomógł mi w najgorszych chwilach, czułam się zobowiązana wobec niego, później przyszedł na świat twój tata i czas płynął dalej, ale nigdy nie pokochałam go tak jak tamtego. Nie potrafiłam, zrozumiałam, ze jeżeli ktoś odda komuś raz serce, już go nie odzyska. Tak było ze mną – przerwała ocierając łzę ze swojego policzka – ostatnio spotkałam tego mężczyznę, długo rozmawialiśmy. Wtedy powiedział mi, ze za tamtych czasów szalał na moim punkcie, lecz nie chciał zniszczyć naszej przyjaźni. Rozumiesz wnusiu ? Walcz o tą miłość, jeżeli się kochacie przetrwacie wszystko! Pokonacie każdy mur, razem. – wtedy zadzwonił telefon, a babcia wyszła do salonu odebrać. Właśnie wtedy zrozumiałam, ze zachowuje się jak egoistka. Przecież on myśli teraz, ze mi nie zależy! Że nie chce go już widzieć. Musiałam to naprawić, jak najszybciej. Zakładając bluzę wybiegłam z domu…

 

c.d.n.

dziękuję za komentarze! ; *******

czwartek, 21 kwietnia 2011

2. oczami duszy - rozdział 2


Czułam się tam obco. Niczym kosmitka na ziemi. Ci ludzie byli zupełnie inni, inni niż w tym moim poukładanym Dotąd świecie. Byłam tam nowa, co zauważył chyba każdy. W tym chaosie każdy miał swoje miejsce, a ja nie mogłam go znaleźć.. aż do czasu kiedy wszedł Filip. Tak cholernie mnie irytowała zarazem miał w sobie coś.. coś nie do opisania. Jego widok przysparzał mi dziwnych palpitacji serca, moje nogi miękły, a w oczach lśnił dziwny błysk. Jego spojrzenie wystarczyło by kąciki moich ust uniosły się ku górze i te jego oczy, niczym fragment nieba schowany w nich. Pierwszy raz byłam kimś tak zafascynowana. Przez ten krótki moment świat się zatrzymał, muzyka ucichła. Byłam tylko ja i on, nasz prywatny świat..
- dawno cię tu nie widziałem, mała – pochodząc uśmiechnął się przyjacielsko, a ja poczułam że wymiękłam
- no ja ciebie też – sama nie wiedziałam co mówię, ale kontynuowałam, by zatrzymać jego obecność przy sobie – fajnie tu macie, a co u twojej dziewczyny ? – nie wiem dlaczego o to zapytałam, to pytanie nie było na miejscu. Przecież nie miałam prawa o to zapytać.. ale chciałam wiedzieć, czy on.. On jest naprawdę zajęty przez taki plastik..
- u mojej dziewczyny ? – zapytał zaskoczony – nie mam dziewczyny- dodał spoglądając w moje oczy, a ja poczułam że wewnątrz mnie krew pulsuje szybciej, nanosekundy dzieliły mnie od głośnego krzyczenia i skakania z radości
- a tamta ? – dodałam
- można powiedzieć, ze koleżanka, o mój ulubiony kawałek, zatańczymy ? – zapytał, a ja oszołomiona przytaknęłam głową zgadzając się.
Poczułam jego dłonie na moich biodrach, a jego chłodny oddech odbijał się o mój blady kark. Czułam dreszcz przeszywający moje ciało. Uniosłam głowę by spojrzeć w jego oczy, dzielił nas oddech, może dwa.. Straciłam kontrole nad wszystkim. Jego wargi dotknęły moich ust. To był najcudowniejszy moment w moim życiu. Ta chwila trwała wieki, a ja topiłam się w jego silnych ramionach czując niesamowitą radość, której nawet dziś nie potrafię opisać.
Było już późno musiałam wracać, a on łapiąc moją dłoń prowadził mnie. Czułam się jak mała dziewczynka, bezpieczna w ramionach swojego ojca. On nie był moim ojcem, ale był mężczyzną mojego życia, wiedziałam to. Moje serce to wiedziało..

c.d.n.

PS postaram się tu częściej zaglądać ; *  jak się wam podoba ? czekam na szczere komentarze ;) pozdrawiam ;) :*

niedziela, 30 stycznia 2011

2. oczami duszy - rozdział 1


Rozdział 1

Miałam 14 lat, były wakacje, kolejny tydzień spędziłam je u babci. Pewnego dnia wieczorem postanowiłam wyjść na spacer. Nigdy tego nie robiłam, bo na osiedlu zawsze panowała atmosfera zgrozy. Nawet jego mieszkańcy obawiali się wyjścia wieczorem do sklepu czy na spacer. Przechodziłam obok jednego z bloków. Stała grupka zakapturzonych chłopaków, z piwami w ręku. Głośno krzyczeli, a w głośnikach radia które ze sobą mieli leciała jakaś piosenka. Od razu wpadła mi w ucho. Stanęłam i z daleka zaczęłam im się przyglądać.
Dwóch z nich zaczęło tańczyć brakdance’a. Widziałam jak tańczyli w filmach, w telewizji, ale gdy zobaczyłam to na własne oczy poczułam dziwną fascynację, która nie pozwoliła od tak o tym zapomnieć.
Wakacje minęły. Ja wróciłam do domu. Zawsze gdy byłam sama w domu tańczyłam w rytm muzyki. Hip-hop i breakdance stały się dla mnie czymś więcej. Stały się dla mnie najlepszymi rzeczami jakie mi się w życiu przytrafiły. Zaczęłam w tym coraz bardziej tkwić, lecz nikt o tym nie wiedział. Jak wcześniej mówiłam rodzice nie interesowali się moim życiem, a przyjaciół nie miałam. Te szlachetne laleczki Barbie z mojej szkoły patrzyły na mnie jak na odmieńca, ponieważ słucham PIH’a a nie Justina Bieber’a . Ponieważ chodzę w dresie, a nie seksownej sukience, ponieważ zakładam trampki, a nie 10-centymetrowe szpilki. Ponieważ mam swój styl, swoje życie.
Ale ponadto nigdy się tym nie przejmowałam.
Przez 17 lat się nie zakochałam. Jedyną moją miłością był mój 40-letni nauczyciel od angielskiego.
Tak, kiedy inne dziewczyny chodziły na randki, ja biegłam do babci by choć przez chwilę z nią porozmawiać. Tak samo było tego czerwcowego wieczoru kilka dni po moich 17 urodzinach.
Powiedziałam rodzicom, że idę z koleżankami na pizze, a później może będę u jednej nocować.  Poszłam do babci, przed jej blokiem stała grupka chłopaków. Muzyka włączona na ful, a oni robili swoje `wygibasy`. Zadzwoniłam do domofonu, lecz babci nie było. Postanowiłam na nią zaczekać, w między czasie patrzyłam na grupkę chłopaków. Moją uwagę przyciągnął wysoki blondyn, w szarym dresie i błękitnej podkoszulce. Zaczął tańczyc przy piosence którą tak bardzo lubiłam.. Był znakomity, o wiele lepszy niż jego koledzy. Całkowicie zatraciłam się w obserwowaniu tego chłopaka, nie zauważając że jego dwaj koledzy właśnie do mnie idą.
- cześć maleńka – wydukał jeden z uśmieszkiem szydercy, a moje serce zamarło, bałam się. Cholernie bałam się, ze mi coś zrobią. Jego wzrok był okropny, patrzył jak głodny pies na kawał mięsa.
-Daro spokój, bo przestraszysz koleżankę –spoglądając miłym wzrokiem stuknął ręką drugi po czym dodał – widzę, ze podoba ci się break, jestem Piotrek, a to Daro. Nie patrz się na nas jakbyśmy ci coś zrobili – zaśmiał się przyjaźnie
- nooo hej, Julka jestem – wyszeptałam, lekko drżącym głosem, a uśmiech pojawił się na mojej twarzy
- co tu robisz, nie widzieliśmy cię tu wcześniej- zapytał oschło Daro
- eee.. Przyjechałam do babci na wakacje!- wyjąkałam szybko. A reszta kumpli podeszła do nas, w tym wysoki blondyn.
- idziecie chłopaki ?- usłyszałam przyjemno głos z jego ust, a serce mi zadrżało – czy cieszycie się tą dupą – dodał, a uśmiech mi znikł.
- dupą ?- wyszeptałam i podniosłam się ze schodów na których siedziałam – dupe to masz z tyłu tego maleństwa – dodałam oschło wskazując na jego krok
- uuuuuu – słychać było tylko pisk jego kumpli
- o widzę, ze koleżanka odważna- odparł podchodząc bliżej mnie – może sprawdzisz, bo nie jest taki mały kochanie – uśmiechnął się Łobuzersko, co dodało mu jeszcze więcej uroku
- eeee ! Filip, spokój ! Nie strasz nam koleżanki – wydukał Piotrek – i twoja panna idzie – dodał kiwając głową w stronę dwóch farbowanych blondynek w mini spódniczkach i różowych tipsach. Na ich widok zaczęłam się śmiać, a Piotrek odwzajemnił mój uśmiech. Plastikowa laleczka zaczęła kleić się do Filipa, a ja poczułam dziwny ucisk w żołądku. Wtedy wróciła moja babcia, czuję że to było przyjście w porę, bo za chwilę mogło stać się dużo różnych rzeczy. Wzrok mojej babci gdy zobaczyła mnie w grupie tych `łobuzów` był nie do opisania, ale uśmiech potwierdził to, ze cieszy się że mam w końcu znajomych.
Wróciłam do domu.. nie było mnie tam przez następne 2 tygodnie. Kiedy nadszedł lipiec rodzice zgodzili się bym do końca wakacji zamieszkała z babcią, co szczerze mnie zdziwiło.
Codziennie wieczorem wychodziłam na spacery z Piotrkiem. Rozmawialiśmy o wszystkim, czułam się przy nim wyśmienicie. Był moim przyjacielem. To dziwne ale zawsze spotykaliśmy się we dwoje, nie chciałam widzieć się z jego kumplami i Filipem. Jakoś nie przypadli mi do gustu. Piotrek opowiadał mi o swoim życiu, o tym jak bieda to codzienność dla nich wszystkich, a kiedy wypowiedział słowa, które zaczęły mieszać serce mi stanęło. Stwierdził, ze bogate dzieciaki nic nie wiedzą o życiu, mają wszystko podane na tacy, że z takimi ludźmi nigdy nie będzie pokoju. Zaczęłam cicho przytakiwać, a z moich ust zaczęły cisnąc się formułki o tym jak wiem, że ciężko jest bez kasy. Tak, to był zupełny absurd, od zawsze mam to co chce, a tu kłamię w żywe oczy. Pewnego wieczora, gdy wyszłam Piotrek zaciągnął mnie do jakiegoś opuszczonego budynku. Było mnóstwo ludzi, muzyka grała głośno jak na dyskotece, a stukanie butelek idealnie komponowało z nastrojem.


c.d.n.

sobota, 29 stycznia 2011

1. Wstęp - Oczami duszy


Wstęp

Cześć, mam na imię  Julia. Niedługo skończę 17 lat.
Moje życie jest piękne. Mam duży dom, bogatych rodziców, urocze młodsze rodzeństwo i jestem szczęśliwa. Heh ..
Szczerze ? Nie jestem szczęśliwa, nigdy nie byłam. Może wydawać się, ze pieniądze dają szczęście, ale to nieprawda. Ja od zawsze pragnęłam miłości. A moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu, byłam przeszkodą dla nich. Moje narodziny zniszczyły im wszystkie plany. Można powiedzieć, ze to mi przyszło być czarną owcą w mojej rodzinie. Jedyną osobą od której czuję miłość w mojej rodzinie jest moja babcia. Tak, to ona zastępowała mi rodziców.. ona uczyła mnie najważniejszych rzeczy. Ona nauczyła mnie żyć.
Ale to wszystko nie jest takie piękne. Kilka lat temu moi rodzice pokłócili się z nią i od tego czasu widuje ją jedynie w święta, wakacje i ferie. Można powiedzieć, ze zostałam sama. Nie mam chłopaka, ani koleżanek. Chodzę do żeńskiego liceum. Nie ma żadnego chłopaka, a dziewczyny są przepełnione sztucznością, rządzą pieniędzy i sławy. To nie mój świat. Mieszkam w najbogatszej dzielnicy w mieście, jednak życia nauczyłam się na blokach. W dzielnicy która nie cieszy się dobrą sławą. Tam gdzie mieszka moja babcia, rodzice nie pozwalają nam tam jeździć. Ale niedługo wakacje, planuje wyruszyć do mojej babci. Nie widziałam już jej kilka miesięcy, a telefony nie zastąpią mi tego ciepła jakie od niej bije. Właśnie kilka lat temu kiedy byłam u niej zobaczyłam coś co zmieniło całe moje życie..

piątek, 28 stycznia 2011

Witajcie! ; *


Jestem mile zaskoczona waszą reakcją na moje opowiadanie, naprawdę bardzo dużo to dla mnie znaczy! : *
i wan strasznie dziękuję < 3 kochane jesteście :*:*:*
dziś znajdzie się kolejne opowiadanie, adresu bloga nie zmienię ;)
mam nadzieję, ze również wam się spodoba! :)


Anja :> :*


www.lovexlovex.moblo.pl

wtorek, 25 stycznia 2011

7. + epilog


Od tego czasu minęło kilka lat. Mam zonę i dwójkę dzieci. Jedno z nich nosi jej imię i tak bardzo mi ja przypomina. Nigdy nie przestałem jej kochać, codziennie jestem na cmentarzu, przy jej grobie zapalam kolejną świeczkę. Nie pozwolę, żeby pomyślała, ze nie pamiętam. Wciąż ją czuję, w każdym momencie mojego życia. Czuję jej rękę na moim ramieniu i zimne usta na policzku. To dziwne, mam żonę, a myślę i kocham wciąż ją.. Nie brałem ślubu kościelnego, nie przyrzekałem jej miłości, nie potrafiłbym obiecać komuś, ze jest jedyna osobą, wiedząc, że główne miejsce w moim sercu ciągle zajmuje ona.
To dziwne, ale czekam na śmierć. Ludzie boją się jej, a ja jej pragnę bo wiem, wiem że wtedy znów będziemy razem.. szczęśliwi, zakochani i nie zmarnujemy tego.
Pewnie zastanawiacie się czemu się nie zabiłem. Ufam Bogu i wiem, ze jak przyjdzie mój czas on mnie zawoła do siebie, do niej.. Pozostało mi czekanie i cieszenie się kolejnym dniem, choć tak naprawdę. Od dnia jej śmierci nie doznałem prawdziwego szczęścia, nie uśmiechnąłem się szczerze Nawet jak rodziły się moje dzieci myślałem o niej, o tym że to ona powinna być ich matką.
Wiem zawiodłem ją wtedy i żałuje tego cholernie. I gdybym mógł cofnąć czas, powiedziałbym jej jaka jest dla mnie ważna.. Rozwiązalibyśmy razem każdy problem, nawet największy. Bo mielibyśmy siebie. Ale stało się i nic nie zmienię. Opisałem tą historię, żeby pokazać komuś, ze warto mówić o swoich uczuciach, bo czas to bezlitosny sędzia i czasami może być za późno by cokolwiek naprawić i powiedzieć.
Postanowiłem zakończyć pisać tą historię.. Mógłbym wrócić do chwil kiedy po jej śmierci szukałem ukojenia w alkoholu, w narkotykach, opowiedzieć o tym jak poznałem moją żonę, jak żyło mi się przez te wszystkie lata. Ale nie ma sensu. Dla mnie to już nie ważne.. ja po prostu czekam ciąż na chwilę kiedy nasze oddechy złączą się w jeden, a dłonie zamkną się w sobie na zawsze.


EPILOG
Był  chłodny zimowy wieczór, rocznica śmierci Małej, szedł na cmentarz by zanieść jak co roku kwiaty na jej grób. Tuż przed cmentarzem jego serce przestało bić. Uderzył w niego pijany kierowca. Na jego twarzy pozostał uśmiech, reanimowano go kilka godzin, nie udało się uratować jego zycia .
On obudził się w ciemnym pomieszczeniu, otwierając oczy zobaczył rażące światło i jakąś postać zbliżającą się do niego.
Uśmiech pojawił się na jego twarzy, a z oczu popłynęły łzy. Łzy szczęścia, to była ona .
Przytulił jej delikatne ciało, całując każdy fragment jej jasnej, pięknej twarzy. Spojrzeli sobie w oczy, wyznając miłość spojrzeniem. Nie potrzebowali słów by opisać to szczęście. Ich oddechy połączyły się w jeden. Pełen zaufania i bezgranicznej miłości.
`na zawsze, kochanie` ` na zawsze` szepnęli zgodnie .


kolejne opowiadanie ? :D
jestem otwarta na wasze propozycje ;>
Piszcie! : *

poniedziałek, 24 stycznia 2011

6.


Kolejne dwa dni miałem wycięte z życia. Spędziłem je w łóżku, przesypiając każdą godzinę. Nie mogłem jeść, jedynym lekarstwem były tabletki nasenne, dawały mi spokój.
Minęły 3 dni od jej śmierci, nadszedł dzień jej pogrzebu. Od rana za oknem padało. Jakby niebo płakało wraz z nim i cierpiało, tak cholernie mocno. Szare niebo idealnie oddawało moje uczucia.
Siedziałem jak idiota gapiąc się za okno, moje serce delikatnie biło, kłując przy tym jakby pękało z bólu. Założyłem czarne spodnie i koszulę. Dopinając guziki w oczach stanęły mi łzy. Nie byłem gotowy na to .. żeby być na jej pogrzebie, ale musiałem. Musiałem tam iść. Ostatni raz pożegnać moją księżniczkę.
Wchodząc do kaplicy zobaczyłem białą trumnę, a w środku ją. Miała na sobie biało czarną sukienkę, jej blada twarz leżała bezwładnie, a w dłoniach miała splątany różaniec. Moje serce zaczęło krwawic, ten widok wzbudził we mnie tyle bólu. Zacząłem płakać..  Nikogo nie było obok. Byliśmy tylko we dwoje. Ukląkłem obok trumny gładząc jej twarz. Ta delikatność, która zawsze ogrzewała moje serce.. teraz zimna. Blada twarz, na której widniały rysy cierpienia, przed którym jej nie uchroniłem.
`Przepraszam maleńka, tam strasznie cię przepraszam, ze nie pomogłem ci wtedy. Że nie było mnie przy tobie kiedy twoje dłonie stawały się zimne, że nie oddałem ci mojego serduszka, żeby biło w tobie. Że nigdy nie powiedziałem ci, jak jesteś ważna. Od kiedy cię poznałem zakochałem się .. w twoim uśmiechu, w twoich oczach, w twoich wygłupach i ciepłych dłoniach.. zawsze byłaś najważniejsza, ale bałem się że zbliżając się do ciebie wszystko zniszczę.. naszą przyjaźń to co tak długo układaliśmy. Ale sama wiesz.. to wszystko miało wyglądać inaczej. Miał być ślub.. Ty w białej sukni, ja obok ciebie. Mieliśmy mieć gromadkę rozbrykanych dzieci i biały dom  z wielkim ogrodem, w którym przebywalibyśmy każdej nocy. Mieliśmy się razem zestarzeć, i chodzić ze zmarszczkami na twarzy i wnukami na spacery. Mieliśmy być przykładem przyjaźni.. miłości. W naszych planach wszystko wyglądało inaczej. A ty leżysz tu teraz zimna, jesteś już gdzieś tam daleko, a ja .. ja jestem tutaj. Przecież to takie niesprawiedliwe, kochanie` - zacząłem płakać, a w drzwiach pojawili się jej rodzice. Jej matka spoglądając na mnie wybuchła płaczem, a ojciec trzymał ją zaciskając wargi. Musiałem wyjść, na dwór nie mogłem wytrzymać tego wszystkiego. Idąc chodnikiem ludzie patrzyli na mnie z politowaniem. Nawet nie zdawali sobie sprawy co wtedy czułem, jaki wielki ból panował wewnątrz mnie.
Nie poszedłem do kościoła, nie byłem w stanie.. Na cmentarzu stałem dalej .. tłum ludzi z parasolkami otoczył jej grób, a ja stałem i patrzyłem na to. Moje łzy łączyły się deszczem.
Kiedy zaczęło się ściemniać, ostatni ludzie odeszli od grobu. Wtedy podszedłem. Ten napis z jej imieniem i nazwiskiem wzbudził we mnie ogrom nienawiści do zycia. Położyłem się na jej grobie i leżąc zacząłem opowiadać jej o wszystkim..



c.d.n.

sobota, 22 stycznia 2011

5.


Zacząłem dusić się powietrzem. Wokół były pustki, żadnej żywej duszy. A ja stałem pośród drzew i płakałem jak dziecko. Nie mogłem pojąc dlaczego to musiało się tak skończyć.. Zacząłem uderzać pięścią w korzeń drzewa, a moje serce waliło jak oszalałe, jakby chciało się wyrwać z mojego ciała i połączy się z jej niewielkim kochającym serduszkiem. W mojej głowie wciąż migotał jej obraz tej pięknej radosnej dziewczyny, a za chwilę widziałem tą bladą zimną twarz . Upadłem na kolana i patrząc w niebo zacząłem się modlić, nie robiłem tego od kilku lat. Tak naprawdę nigdy nie wierzyłem w Boga w ten poza ziemski świat, a teraz cała moja wiara skierowana była ku niemu. To dziwne ale nie miałem do niego żalu, wiedziałem że to moja wina.. że gdybym wtedy przyszedł do niej wcześniej udałoby się ją uratować.
`nie wiem jak zacząć, co mówić .. nigdy nie byłem blisko ciebie, nie wierzyłem w twoje istnienie, kurwa, ale proszę cię zaopiekuj się nią. Niech będzie tam szczęśliwa.. Cholera najszczęśliwsza …` zaczynając poczułem dziwne uczucie jakby ktoś mnie przytulał, a na moim policzku poczułem spływającą łzę. Sam nie wiedziałem czy to deszcz, czy moje oczy znów zrobiły protest wobec życia.  Wstałem i rozejrzałem się wokół.. Nie wiem skąd zjawiła się starsza bezdomna kobieta. Jej oczy były szaro błękitne, a siwe loki wystawały spod jej czapki. Na twarzy masa zmarszczek nie ukrywała jej wieku. Przechodząc obok mnie zatrzymała się i zaczęła patrzeć w moje oczy. To spojrzenie.. czułe, delikatne, pełne ciepła i uczucia. Do mojej głowy znów wróciła ONA, jednocześnie wróciły łzy do moich oczu. Zacząłem kryć twarz w dłoniach, a staruszka wyszeptała niczym głosem nastolatki `kocham cię, zawsze będę kochać`. Uniosłem na nią wzrok, a ona drżącym głosem z lekką chrypką zapytała czy nie mam czegoś do jedzenia. Nie wiedziałem co myśleć, przecież dokładnie słyszałem ten młody głos ale to nie mogła być ona. `to zmęczenie, za dużo wrażeń` pomyślałem. Błąkałem się jeszcze godzinami przez ciemny park wspominając wszystkie chwile spędzone z nią, a na mojej twarzy pojawiał się delikatny uśmiech który za chwilę zmywały łzy. Łzy mężczyzny, zawsze silnego, bezuczuciowego, rozumiesz?
Tak cholernie bolało mnie wszystko, głowa, serce. Tego dnia straciłem, cześć siebie.. Tą część której nigdy nie będę w stanie odbudować. Chciałem jak najszybciej skończyć ten dzień. Nie wróciłem do domu.. nie byłem gotowy z nikim rozmawiać, z rodzicami.. z siostrą. Nie mogłem spojrzeć im w twarz.. Czułem się jak ostatni dupek.

c.d.n.

piątek, 21 stycznia 2011

4.


Wbiegając do Sali zobaczyłem ją przekrytą szpitalną kołdrą. Podchodząc chwyciłem za jej dłoń, która była zimna jak nigdy dotąd.. Jej smutna blada twarz.. Patrząc na nią cierpiałem jak mały dzieciak. Miałem wtedy 19 lat, a czułem się jak siedmiolatek który oberwał od starszych gnojków, lub człowiek który w jednej chwili stracił wszystko. Tak ja to straciłem właśnie wtedy.. Wraz z jej śmiercią odeszło wszystko, moje plany, moje szczęście. Odkąd ją zobaczyłem zakochałem się bez opamiętania, jej uśmiech który zawsze dodawał mi siły, jej śliczne oczy wpatrzone w moje.. jej bicie serca.. Ona była wszystkim, a wtedy zrozumiałem, ze jej już tego nie powiem. Że nigdy nie wyznałem jej swoich uczuć. I się nie dowie jak ważną była osobą dla mnie. Kryjąc twarz w jej dłoni zanosiłem się płaczem, a pielęgniarka patrzyła na mnie z politowaniem. Chciałem odejść razem z nią. Zacząłem krzyczeć i ruszać jej ciałem, miałem nadzieje że się obudzi i uśmiechając się powie `ogarnij się dupku`. A ona leżała, nieruchomo, nie oddychała, nie miała tętna. To tak cholernie bolało.. Nagle poczułem dłoń na swoim ramieniu. To był jej ojciec. Zawsze poważny i twardy mężczyzna z groźną miną teraz zalany był łzami, a jego drżące dłonie opadały bezradnie.
-musisz już iść – wyszeptał drżącym głosem
Nie byłem wstanie nic odpowiedzieć, nie byłem w stanie nic zrobić, zacząłem całować jej zimne dłonie przytulając ją do siebie. Chłód bijący od niej wywoływał u mnie dreszcze, a moje łzy spadały na jej twarz. Wtedy poczułem dziwne uderzenie od wewnątrz.. To było nieracjonalne. Ale bez słowa wybiegłem ze szpitala i zacząłem biec przed siebie. Nie myślałem normalnie, nie zastanawiałem się gdzie biegnę. Po prostu biegłem za głosem serca. Aż wylądowałem w parku. Tak, to było jeszcze dziwniejsze. W tym miejscu gdzie pierwszy raz poznałem moją małą księżniczkę.

c.d.n

3


Odzyskała przytomność dopiero w szpitalu, byłem przy niej cały czas. Grono lekarzy wiozło ją na jakąś sale, wokół była panika jej matka zaczęła histeryzować, a w moich oczach stanęły łzy. Wciąż miałem przed oczami ją leżącą na podłodze, bezwładną z rozmazanym tuszem .. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Zawsze była radosną uśmiechniętą dziewczyną, moją małą księżniczką, a wtedy czułem ze ją zawiodłem. Zapach szpitalnych leków unosił się wokół, a zza drzwi usłyszałem tylko głos lekarza wołający `tracimy ją` . Poczułem, wtedy że moje dłonie i głowa stają się coraz cięższe, a nogi robią się jak z waty. Z oczu popłynęły łzy, które tak długo powstrzymywałem. Tak cholernie się tego bałem. Spojrzałem na jej rodziców całych roztrzęsionych , wtedy drzwi od sali otworzyły się, a lekarz z poważną miną podszedł do jej rodziców. Wszyscy zamarliśmy z niepokojem czekając na wypowiedź lekarza. Stanąłem obok jej rodziców zaciskając pięści ze strachu, serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Jakby za chwilę miało wyskoczyć. Wtedy lekarz spuścił wzrok i wyszeptał `przykro nam, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy`. Zacząłem się śmiać. Panicznym śmiechem a z moich oczu znów zaczęły spływać łzy, niewiele myśląc pobiegłem na salę..

c.d.n.

środa, 19 stycznia 2011

2.


W głowie słyszała dziwne szumy, a przed jej oczami widniał park.. dzieci bawiące się w pobliskiej piaskownicy,  wśród nich była ona. Szczęśliwa biegała wokół dzieci, miała może 5 lat. Uśmiech pojawił się na jej coraz bladszej twarzy, połykając kolejną tabletkę westchnęła cicho.
Otwierając oczy zobaczyła jak wszystko wokół wiruje, czuła się jak na karuzeli w lunaparku. Po raz kolejny zamknęła ciężkie powieki.. zobaczyła trójkę nastolatków, mających po 13 lat. To była ona, jej rzekoma przyjaciółka i przyjaciel. Siedzieli we trojkę na szkolnym boisku śmiejąc się z żartów uroczego blondyna, którego tak bardzo kochała. Była szczęśliwa, tak cholernie beztrosko szczęśliwa, a teraz ? Leżała skulona na podłodze faszerując się tabletkami by za chwilę odejść z tego świata na zawsze. Jej telefon znów zadzwonił. Próbowała zobaczyć napis na wyświetlaczu lecz widziała tylko rozmazany obraz, naciskając zieloną słuchawkę zaczęła coś mówić, prawie niesłyszalnym głosem
- halo! Mała jesteś tam? – odezwał się dobrze znajomy męski głos.
-odpieprz się!- wydusiła ledwo słyszalnie, zanosząc się płaczem, zaczęła się podnosić z podłogi, lecz ciągle upadała
-Mała! Co jest ? – zawołał zdezorientowany
-…
-Jesteś? Proszę odezwij się!- dodał szybko
-przepraszam, ja dłużej tak nie mogłam. Ja, ja ciebie…. – zaczęła i bezwładnie upadła na podłogę przerywając zdanie, straciła przytomność..
 c.d.n

1.

Obudziły ją promienie styczniowego słońca za jej oknem. Otwierając delikatnie powieki poczuła niesamowity ból ciągnący się od czubka jej głowy, aż po lewą stronę jej klatki piersiowej . Odruchowo złapała się pod miejsce jej lewej piersi i cicho jęknęła. Miała na sobie wczorajsze ubranie.. jej czarna sukienka poplamiona była czerwonym winem, a na twarzy rozmazany makijaż ścierały krople łez wydobywające się z jej błękitnych oczu. Wstając z podłogi usiadła na brzegu swojego łóżka i przytulając się do zniszczonego pluszaka zaczęła zanosić się płaczem. Histerycznie zdejmując czerwone szpilki z jej zmęczonych nóg rzuciła nimi w ramkę ze zdjęciem znajdującą się na jej biurku. Wplątując swoje blade i drżące od zimna dłonie w swoje kruczo czarne włosy pragnęła pozbyć się swojej głowy. Zdjąć ją i wyrzucić jak najdalej, wtedy jej telefon wydał znajomy dźwięk, który zawsze wywoływał u niej napady euforii i uśmiech od ucha do ucha. Tego ranka było inaczej .. Naciskając czerwoną słuchawkę przez łzy spojrzała na jego imię wyświetlone na ekranie, które zawsze wzbudzało w niej dziwne emocje. Ściskając pięści z bólu położyła się na łóżku. Zamykając powieki chciała zatrzymać łzy, a przed oczami wciąż widziała jego w objęciach jej przyjaciółki. W jednej chwili straciła dwie najważniejsze dla siebie osoby. Straciła jego.. Człowieka, który był dla niej najważniejszą osobą w jej pieprzonym życiu, mimo że nigdy nie był tak naprawdę jej. I ją.. przyjaciółkę, na śmierć i życie, osobę która jako jedyna wiedziała co czuję do tego pieprzonego blondyna o niebieskich oczach, a mimo to zraniła ją tak mocno. Nie potrafiła poradzić sobie z tym wszystkim, bezsilność była zbyt duża.. Pobiegła do kuchni i zabierając apteczkę mamy wróciła do pokoju. Zaczęła wyciągać kolorowe pigułki z opakowań i kłaść je na łóżku obok butelki wina. Zaczęła układać z nich serce, wybuchając panicznym płaczem.. Łykając pierwszą zamknęła oczy i nabrała łyk czerwonego wina.. zrobiła tak z drugą, trzecią i czwartą, wtedy jej ciało zaczęło robić się bezwładne, ale nie przestawała. Przed jej oczami stanęło całe życie.. 

Popularne posty