poniedziałek, 15 sierpnia 2011

love forever 2


Mijały dni, tygodnie.. Była już w domu z którego praktycznie nie wychodziła. Gdy spoglądała w lustro widziała swój cień. Podkrążone oczy, blade policzki i zimne usta, przestała czuć nawet ból. Nie czuła nic poza tęsknotą i tą niepohamowaną miłością do człowieka który ją opuścił. Nienawidziła się za wszystko a najbardziej za to, ze to nie mogła być ona. Była w stanie zrobić wszystko by żył. By znów przyszedł do niej z uśmiechem od ucha do ucha  i przytulając ją do siebie powiedział, ze wszystko się ułoży. Nigdy nie wyobrażała sobie, ze może go stracić, a na pewno nie tak. Nie miała żadnego wsparcia. Nie poszła nawet na jego pogrzeb, ani później na jego grób.
Późnej nocy w równe 3 miesiące po śmierci jej ukochanego, dostała wiadomość. Ze łzami w oczach spojrzała na telefon i wtedy z przerażeniem spojrzała na nadawcę „Skarb :*”. Znieruchomiała, wgapiona w ekran telefonu siedziała i patrzyła, aż w końcu odczytała wiadomość „Kotku przyjdź do mnie, proszę. I nie płacz. Obiecałaś mi to przecież, że nigdy nie zapłaczesz przeze mnie”. Niewiele myśląc założyła coś na siebie i wybiegła z pustego domu. Nie zważając na nic biegła tyle ile sił w nogach na cmentarz.. Tam gdzie leżał on.. Szukała jego grobu ponad godzinę, aż w końcu ujrzała świeży grób, leżało na nim pełno kwiatów, paliło się mnóstwo zniczy. Zbliżała się noc, było prawie pusto. A ona siadając obok niego płakała jak małe dziecko.
- kocham cię, wciąż cię kocham. Nie potrafię zapomnieć… jest mi tak cholernie ciężko, jakby ktoś rozciął moją klatkę piersiową i zabrał z niej kawał serca. Wiesz czuję się taka samotna – zaczęła szeptać, spoglądając w niebo.. było tak samo ponure jak 3 miesiące temu. Jej wzrok pokierował się na wprost. Ujrzała chłopaka, który miał sylwetkę prawie identyczną jak jej ukochany. Do tego ta bluza.. jego ulubiona. Z drżącymi nogami wstała po czym zaczęła się do niego zbliżać..

c.d.n.



sobota, 13 sierpnia 2011

love forever

WSTĘP


Jej długie brązowe włosy opadały na  jej nagie ramiona, on całując jej twarz, szyję, usta, błądził po jej ciele ciepłymi dłońmi. Iskierki wiły się z ich ciał, miłość wyczuwalna w ich sercach była z daleka. Ona siedemnastoletnia romantyczka, zawsze uśmiechnięta, radosna. Mająca wiele problemów jak na swój wiek, znalazła oparcie w ramionach przystojnego bruneta o 3 lata starszego. Którego zazdrościła jej nie jedna dziewczyna. Byli ze sobą od dawna, układali wspólne plany, mieli te same marzenia. Od początku wszyscy byli przeciwni temu związkowi. Bogaci rodzice Bartka nie ułożyli życia swojemu jedynemu synowi z córką alkoholika i sprzątaczki. Lecz młodzi nie poddawali się, walczyli o tą miłość i wygrali. Teraz żyli tylko dla siebie. Ich ciała wiły się coraz bliżej siebie, on zsunął jej letnią sukienkę z jej ramion. Stała przed nim prawie naga. Światło księżyca oświetlało jej opalone ciało, gładkie niczym jedwab, zaczął gładzić jej ciało, zsuwając rękę z biodra coraz niżej, nie przestawał jej całować. To miał być ich pierwszy raz. Oboje czekali na ten dzień tak długo. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę drżącą dłonią. Jakby bała się każdego ruchu. Zaczęła dotykać jego torsu po czym pocałowała jego lewą pierś. Spojrzeli w swoje oczy, Chcieli być pewni, ze oboje tego chcą. To niewiarygodne uczucie targające w ich sercach pojawiło się w ich oczach. Lekko kładąc ją na kocu ściągnął jej koronkową bieliznę i swoje bokserki. Leżeli całkiem nadzy, a wciąż patrzyli w swoje oczy z lekkim uśmiechem. Chwilę później byli już jednością. Gwiazdy, księżyc, ciepła letnia noc i oni, nic więcej się nie liczyło. Byli miłością swojego życia. Tą jedyną prawdziwą.. Maja zawdzięczała mu wiele, a on jej jeszcze więcej. Zbliżała się północ, oboje musieli już wracać. Wsiedli w samochód czując lekkie rozczarowanie zbyt szybko mijającymi godzinami. Na drodze było pusto. A z nieba zaczęły spadać coraz mocniejsze krople deszczu. Nie zważając na nich cieszyli się swoim szczęściem. Wtedy na ich twarzach pojawiło się jasne światło nadjeżdżającego z przeciwka samochodu. Gdy Maja otworzyła oczy słychać już było sygnał karetki. Jej ukochany leżał kilkaset metrów przed samochodem, ostatnimi siłami wyszła z samochodu i podeszła do niego. Deszcz padał coraz bardziej. Jego twarz zalana była krwią, ubranie również. Zaczęła całować jego twarz, próbowała go obudzić, lecz nie udawało się jej to. Zaczęła krzyczeć, płakać, klęcząc przy nim złapała jego zimną dłoń. Pamiętała tylko to jak ktoś do niej podszedł. Później obudziła się w szpitalu. Nikogo wokół nie było, było ciemno, do jej dłoni przypięta była kroplówka. Wybuchła płaczem, zaczęła krzyczeć.
- Coś się stało? – przybiegła pielęgniarka zapalając światło w ciasnej Sali
- Co z nim ? Nic mu nie jest prawda ? Gdzie on leży ? – zaczęła przeraźliwie pytać, mając w oczach coraz więcej łez.


ciąg dalszy nastąpi : )

Popularne posty