wtorek, 25 stycznia 2011

7. + epilog


Od tego czasu minęło kilka lat. Mam zonę i dwójkę dzieci. Jedno z nich nosi jej imię i tak bardzo mi ja przypomina. Nigdy nie przestałem jej kochać, codziennie jestem na cmentarzu, przy jej grobie zapalam kolejną świeczkę. Nie pozwolę, żeby pomyślała, ze nie pamiętam. Wciąż ją czuję, w każdym momencie mojego życia. Czuję jej rękę na moim ramieniu i zimne usta na policzku. To dziwne, mam żonę, a myślę i kocham wciąż ją.. Nie brałem ślubu kościelnego, nie przyrzekałem jej miłości, nie potrafiłbym obiecać komuś, ze jest jedyna osobą, wiedząc, że główne miejsce w moim sercu ciągle zajmuje ona.
To dziwne, ale czekam na śmierć. Ludzie boją się jej, a ja jej pragnę bo wiem, wiem że wtedy znów będziemy razem.. szczęśliwi, zakochani i nie zmarnujemy tego.
Pewnie zastanawiacie się czemu się nie zabiłem. Ufam Bogu i wiem, ze jak przyjdzie mój czas on mnie zawoła do siebie, do niej.. Pozostało mi czekanie i cieszenie się kolejnym dniem, choć tak naprawdę. Od dnia jej śmierci nie doznałem prawdziwego szczęścia, nie uśmiechnąłem się szczerze Nawet jak rodziły się moje dzieci myślałem o niej, o tym że to ona powinna być ich matką.
Wiem zawiodłem ją wtedy i żałuje tego cholernie. I gdybym mógł cofnąć czas, powiedziałbym jej jaka jest dla mnie ważna.. Rozwiązalibyśmy razem każdy problem, nawet największy. Bo mielibyśmy siebie. Ale stało się i nic nie zmienię. Opisałem tą historię, żeby pokazać komuś, ze warto mówić o swoich uczuciach, bo czas to bezlitosny sędzia i czasami może być za późno by cokolwiek naprawić i powiedzieć.
Postanowiłem zakończyć pisać tą historię.. Mógłbym wrócić do chwil kiedy po jej śmierci szukałem ukojenia w alkoholu, w narkotykach, opowiedzieć o tym jak poznałem moją żonę, jak żyło mi się przez te wszystkie lata. Ale nie ma sensu. Dla mnie to już nie ważne.. ja po prostu czekam ciąż na chwilę kiedy nasze oddechy złączą się w jeden, a dłonie zamkną się w sobie na zawsze.


EPILOG
Był  chłodny zimowy wieczór, rocznica śmierci Małej, szedł na cmentarz by zanieść jak co roku kwiaty na jej grób. Tuż przed cmentarzem jego serce przestało bić. Uderzył w niego pijany kierowca. Na jego twarzy pozostał uśmiech, reanimowano go kilka godzin, nie udało się uratować jego zycia .
On obudził się w ciemnym pomieszczeniu, otwierając oczy zobaczył rażące światło i jakąś postać zbliżającą się do niego.
Uśmiech pojawił się na jego twarzy, a z oczu popłynęły łzy. Łzy szczęścia, to była ona .
Przytulił jej delikatne ciało, całując każdy fragment jej jasnej, pięknej twarzy. Spojrzeli sobie w oczy, wyznając miłość spojrzeniem. Nie potrzebowali słów by opisać to szczęście. Ich oddechy połączyły się w jeden. Pełen zaufania i bezgranicznej miłości.
`na zawsze, kochanie` ` na zawsze` szepnęli zgodnie .


kolejne opowiadanie ? :D
jestem otwarta na wasze propozycje ;>
Piszcie! : *

3 komentarze:

  1. piękne to opowiadanie...
    czekam z niecierpliwością na kolejne. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie iestt fantastycznee xd
    szczerze.? czytaiąc iee popłakałam sie iakk malutkie dzieckoo xd
    z niecierpliwością czekam na następneee:D

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo podoba mi się ta historia :)
    miłość jest cudowna , i na pewno potrafi przetrwać wszystko .

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty