sobota, 22 stycznia 2011

5.


Zacząłem dusić się powietrzem. Wokół były pustki, żadnej żywej duszy. A ja stałem pośród drzew i płakałem jak dziecko. Nie mogłem pojąc dlaczego to musiało się tak skończyć.. Zacząłem uderzać pięścią w korzeń drzewa, a moje serce waliło jak oszalałe, jakby chciało się wyrwać z mojego ciała i połączy się z jej niewielkim kochającym serduszkiem. W mojej głowie wciąż migotał jej obraz tej pięknej radosnej dziewczyny, a za chwilę widziałem tą bladą zimną twarz . Upadłem na kolana i patrząc w niebo zacząłem się modlić, nie robiłem tego od kilku lat. Tak naprawdę nigdy nie wierzyłem w Boga w ten poza ziemski świat, a teraz cała moja wiara skierowana była ku niemu. To dziwne ale nie miałem do niego żalu, wiedziałem że to moja wina.. że gdybym wtedy przyszedł do niej wcześniej udałoby się ją uratować.
`nie wiem jak zacząć, co mówić .. nigdy nie byłem blisko ciebie, nie wierzyłem w twoje istnienie, kurwa, ale proszę cię zaopiekuj się nią. Niech będzie tam szczęśliwa.. Cholera najszczęśliwsza …` zaczynając poczułem dziwne uczucie jakby ktoś mnie przytulał, a na moim policzku poczułem spływającą łzę. Sam nie wiedziałem czy to deszcz, czy moje oczy znów zrobiły protest wobec życia.  Wstałem i rozejrzałem się wokół.. Nie wiem skąd zjawiła się starsza bezdomna kobieta. Jej oczy były szaro błękitne, a siwe loki wystawały spod jej czapki. Na twarzy masa zmarszczek nie ukrywała jej wieku. Przechodząc obok mnie zatrzymała się i zaczęła patrzeć w moje oczy. To spojrzenie.. czułe, delikatne, pełne ciepła i uczucia. Do mojej głowy znów wróciła ONA, jednocześnie wróciły łzy do moich oczu. Zacząłem kryć twarz w dłoniach, a staruszka wyszeptała niczym głosem nastolatki `kocham cię, zawsze będę kochać`. Uniosłem na nią wzrok, a ona drżącym głosem z lekką chrypką zapytała czy nie mam czegoś do jedzenia. Nie wiedziałem co myśleć, przecież dokładnie słyszałem ten młody głos ale to nie mogła być ona. `to zmęczenie, za dużo wrażeń` pomyślałem. Błąkałem się jeszcze godzinami przez ciemny park wspominając wszystkie chwile spędzone z nią, a na mojej twarzy pojawiał się delikatny uśmiech który za chwilę zmywały łzy. Łzy mężczyzny, zawsze silnego, bezuczuciowego, rozumiesz?
Tak cholernie bolało mnie wszystko, głowa, serce. Tego dnia straciłem, cześć siebie.. Tą część której nigdy nie będę w stanie odbudować. Chciałem jak najszybciej skończyć ten dzień. Nie wróciłem do domu.. nie byłem gotowy z nikim rozmawiać, z rodzicami.. z siostrą. Nie mogłem spojrzeć im w twarz.. Czułem się jak ostatni dupek.

c.d.n.

2 komentarze:

  1. czekam na nastepne części. bardzo podobają mi się słowa: 'Niech będzie tam szczęśliwa.. Cholera najszczęśliwsza …` Jeśli się nie obrazisz skopiuję je na moblo tylko zmienię osoby :)
    http://moblo.pl/profile/ohmarilyn - polecam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne! i wiesz? kiedyś narzekałam że wszystko wszędzie kończy się happy endem, wkurzało mnie to.. a teraz widzę że kiedy historia kończy się nieszczęśliwie jest mi jakoś ciężko. i nie ukrywam, łza mi poleciała gdy to czytałam. czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty