poniedziałek, 15 sierpnia 2011

love forever 2


Mijały dni, tygodnie.. Była już w domu z którego praktycznie nie wychodziła. Gdy spoglądała w lustro widziała swój cień. Podkrążone oczy, blade policzki i zimne usta, przestała czuć nawet ból. Nie czuła nic poza tęsknotą i tą niepohamowaną miłością do człowieka który ją opuścił. Nienawidziła się za wszystko a najbardziej za to, ze to nie mogła być ona. Była w stanie zrobić wszystko by żył. By znów przyszedł do niej z uśmiechem od ucha do ucha  i przytulając ją do siebie powiedział, ze wszystko się ułoży. Nigdy nie wyobrażała sobie, ze może go stracić, a na pewno nie tak. Nie miała żadnego wsparcia. Nie poszła nawet na jego pogrzeb, ani później na jego grób.
Późnej nocy w równe 3 miesiące po śmierci jej ukochanego, dostała wiadomość. Ze łzami w oczach spojrzała na telefon i wtedy z przerażeniem spojrzała na nadawcę „Skarb :*”. Znieruchomiała, wgapiona w ekran telefonu siedziała i patrzyła, aż w końcu odczytała wiadomość „Kotku przyjdź do mnie, proszę. I nie płacz. Obiecałaś mi to przecież, że nigdy nie zapłaczesz przeze mnie”. Niewiele myśląc założyła coś na siebie i wybiegła z pustego domu. Nie zważając na nic biegła tyle ile sił w nogach na cmentarz.. Tam gdzie leżał on.. Szukała jego grobu ponad godzinę, aż w końcu ujrzała świeży grób, leżało na nim pełno kwiatów, paliło się mnóstwo zniczy. Zbliżała się noc, było prawie pusto. A ona siadając obok niego płakała jak małe dziecko.
- kocham cię, wciąż cię kocham. Nie potrafię zapomnieć… jest mi tak cholernie ciężko, jakby ktoś rozciął moją klatkę piersiową i zabrał z niej kawał serca. Wiesz czuję się taka samotna – zaczęła szeptać, spoglądając w niebo.. było tak samo ponure jak 3 miesiące temu. Jej wzrok pokierował się na wprost. Ujrzała chłopaka, który miał sylwetkę prawie identyczną jak jej ukochany. Do tego ta bluza.. jego ulubiona. Z drżącymi nogami wstała po czym zaczęła się do niego zbliżać..

c.d.n.



sobota, 13 sierpnia 2011

love forever

WSTĘP


Jej długie brązowe włosy opadały na  jej nagie ramiona, on całując jej twarz, szyję, usta, błądził po jej ciele ciepłymi dłońmi. Iskierki wiły się z ich ciał, miłość wyczuwalna w ich sercach była z daleka. Ona siedemnastoletnia romantyczka, zawsze uśmiechnięta, radosna. Mająca wiele problemów jak na swój wiek, znalazła oparcie w ramionach przystojnego bruneta o 3 lata starszego. Którego zazdrościła jej nie jedna dziewczyna. Byli ze sobą od dawna, układali wspólne plany, mieli te same marzenia. Od początku wszyscy byli przeciwni temu związkowi. Bogaci rodzice Bartka nie ułożyli życia swojemu jedynemu synowi z córką alkoholika i sprzątaczki. Lecz młodzi nie poddawali się, walczyli o tą miłość i wygrali. Teraz żyli tylko dla siebie. Ich ciała wiły się coraz bliżej siebie, on zsunął jej letnią sukienkę z jej ramion. Stała przed nim prawie naga. Światło księżyca oświetlało jej opalone ciało, gładkie niczym jedwab, zaczął gładzić jej ciało, zsuwając rękę z biodra coraz niżej, nie przestawał jej całować. To miał być ich pierwszy raz. Oboje czekali na ten dzień tak długo. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę drżącą dłonią. Jakby bała się każdego ruchu. Zaczęła dotykać jego torsu po czym pocałowała jego lewą pierś. Spojrzeli w swoje oczy, Chcieli być pewni, ze oboje tego chcą. To niewiarygodne uczucie targające w ich sercach pojawiło się w ich oczach. Lekko kładąc ją na kocu ściągnął jej koronkową bieliznę i swoje bokserki. Leżeli całkiem nadzy, a wciąż patrzyli w swoje oczy z lekkim uśmiechem. Chwilę później byli już jednością. Gwiazdy, księżyc, ciepła letnia noc i oni, nic więcej się nie liczyło. Byli miłością swojego życia. Tą jedyną prawdziwą.. Maja zawdzięczała mu wiele, a on jej jeszcze więcej. Zbliżała się północ, oboje musieli już wracać. Wsiedli w samochód czując lekkie rozczarowanie zbyt szybko mijającymi godzinami. Na drodze było pusto. A z nieba zaczęły spadać coraz mocniejsze krople deszczu. Nie zważając na nich cieszyli się swoim szczęściem. Wtedy na ich twarzach pojawiło się jasne światło nadjeżdżającego z przeciwka samochodu. Gdy Maja otworzyła oczy słychać już było sygnał karetki. Jej ukochany leżał kilkaset metrów przed samochodem, ostatnimi siłami wyszła z samochodu i podeszła do niego. Deszcz padał coraz bardziej. Jego twarz zalana była krwią, ubranie również. Zaczęła całować jego twarz, próbowała go obudzić, lecz nie udawało się jej to. Zaczęła krzyczeć, płakać, klęcząc przy nim złapała jego zimną dłoń. Pamiętała tylko to jak ktoś do niej podszedł. Później obudziła się w szpitalu. Nikogo wokół nie było, było ciemno, do jej dłoni przypięta była kroplówka. Wybuchła płaczem, zaczęła krzyczeć.
- Coś się stało? – przybiegła pielęgniarka zapalając światło w ciasnej Sali
- Co z nim ? Nic mu nie jest prawda ? Gdzie on leży ? – zaczęła przeraźliwie pytać, mając w oczach coraz więcej łez.


ciąg dalszy nastąpi : )

środa, 4 maja 2011

coś ode mnie ;)

witajcie! : *

szczerze mówiąc jestem bardzo mile zaskoczona waszymi komentarzami ;)
strasznie wam za nie dziękuję <3
cudowne jesteście ;)
szybko skończyłam to opowiadanie, ponieważ brakuje w nim czegoś i byłam z niego mało zadowolona ;)
lecz nie poddaję się i z chęcią zacznę nowe ;)
macie propozycje o czym ma byc ? chcecie aby bylo czegoś więcej a czegoś mnie ?
Piszcie ! Będę wam strasznie wdzięczna ;)

Pozdrawiam.. Ania [ lovexlovex ]

2. oczami duszy - rozdział 4

Ta noc była chłodna, cała drżałam. Ale miałam dziwne przeczucie, że zostało mi mało czasu by to wszystko naprawić, a może czas się kończył z każdą sekundą, zaczęłam biec ze wszystkich sił. Przechodnie patrzyli na mnie z dziwną miną. Z moich oczu spadały łzy, byłam słaba, ale nie poddawałam się ten jeden raz. Dobiegłam do naszego miejsca, wiedziałam że tam będzie. Zawsze wieczorem robili tam ogniska. Płomień ogrzewał grupkę ludzi, muzyka jak zwykle grała ich ulubioną melodię. A na niebie wirowały jasne promyczki iskier. Otarłam oczy o rękaw niczym mała dziewczynka, po czym ruszyłam w stronę ludzi. Serce drżało coraz bardziej, a każdy krok nadawał opór. Przed moimi oczami pojawiła się blond solara. Zatrzymałam się. Przecież ona siedzi na kolanach Filipa! Do oczu znów napłynęły mi łzy, zaczęłam się cofać, nie spuszczając wzroku z nich. Wtedy dostrzegł mnie Piotrek i zawołał, wszyscy zaczęli wlepiać swój wzrok we mnie, dokładnie tak samo jak wtedy na początku wakacji. Filip zrzucił ją ze swoich kolan i ruszył w moją stronę, nie mogłam na niego patrzeć. Nienawidziłam go, jednocześnie kochając go jak wariatka.. Przez łzy nie widziałam niczego, nawet tego gdzie biegnę, czułam dziwny ból w mojej piersi. Świat nagle ucichł, nic nie słyszałam, wiedziałam że coś krzyczą lecz nie obchodziło mnie to .. Wtedy poczułam silne uderzenie, usłyszałam pisk opon i prawdopodobnie straciłam przytomność. Odzyskałam ją dopiero w szpitalu, gdy otworzyłam oczy stało nade mną kilku lekarzy
- odzyskaliśmy ją – rzucił jeden z nich uśmiechając się.
Nie wiedziałam co się dzieje, wokół mnie było pełno krwi, wszystko mnie bolało. Oczy same mi się zamykały. Zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy, w ciemnej Sali, przy oknie stała jakaś postać. Blask księżyca padał na jego twarz, oświetlając ją.. tak, to był Filip.
- co tu robisz ? – zapytałam szeptem, a on podszedł do mnie szybkim krokiem. Spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam  nich łzy. Łzy w oczach tak silnego mężczyzny dogłębnie wyprowadziły mnie z równowagi, której i tak mi brakowało. Poczułam jego ciepłą dłoń na mojej zimnej skroni. Zaczął całować moją dłoń, a jego łzy spływały na mnie.
- obiecaj, obiecaj, ze mnie już nie opuścisz – przepełniona wzruszeniem spojrzałam mu w oczy
- obiecuję skarbie – odpowiedział, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.

Wakacje minęły, ale zostałam u babci. Moi rodzice po wypadku zaczęli inaczej na mnie patrzeć, zaczęli ze mną rozmawiać, lecz chciałam zostać z babcią i z moimi przyjaciółmi. Zmieniłam nawet szkołę, do rodziców jeździmy bardzo często we trójkę. Ja, Filip i moja babcia. Czuję że tworzymy rodzinę. Moje życie zaczęło w końcu się układać. Nie dość, że dostałam rodzinę to spotkałam chłopaka mojego zycia. Z którym jestem cholernie szczęśliwa. 



Koniec 
 __________________________

Pytania ? 

zapraszam !

poniedziałek, 2 maja 2011

2. oczami duszy - rozdział 3


Wakacje mijały coraz szybciej, spotykałam się z nim codziennie. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę, stał się jedną z najważniejszych osób w moim życiu, a może najważniejszą. Czułam się przy nim tak bezpiecznie, swobodnie jak przy nikim innym.  Zawsze spacerując z nim w środku nocy układaliśmy wspólną przyszłość. Nie byliśmy w związku, nie był moim chłopakiem, a ja jego dziewczyną. Byliśmy dla siebie kimś więcej, co nie zasługiwało na coś więcej niż miano `dziewczyny i chłopaka`, `pary.` Każdy dzień mijał jak opętany, noc za nocą uciekały cholernie szybko. Wakacje zbliżały się ku końcowi, szara rzeczywistość na mnie czyhała. Filip wiedział o mojej rodzinie, o tym jak cholernie jest mi źle. Że nie mam przyjaciół, ani tak naprawdę rodziców. Bo przecież oni byli ludźmi dzięki którym żyję, dawali pieniądze, dach nad głową, lecz miłości nigdy od nich nie dostałam. A właśnie miłość tworzy ludzi rodzicami. Wielu ludzi nie zdaję sobie sprawy jak bardzo jest to potrzebne, bo większość z ludzi dostaje każdego dnia bardzo dużo miłości, od rodziców, przyjaciół i nie docenia tego. Wyobraźcie sobie co by było gdyby ich nie było. Nie nauczylibyście się miłości. Ja pewnie też, gdyby nie babcia. Gdyby nie rozmowy z nią, rady, opowieści. Ale wracając do mojej miłości, tej jedynej. Wiedzieliśmy, że niebawem to się skończy, że nie będziemy się już widywać, że to będzie koniec, pieprzony koniec. Przecież gdyby moi rodzice się dowiedzieli o tym wszystkim, pewnie by mnie zabili. Mieli dla mnie inaczej zaplanowaną przyszłość. Ale przecież nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Dlatego ostatni tydzień wakacji spędziłam w łóżku. Ta presja tego, ze niedługo nie będzie go obok ciążyła na mnie tak cholernie.  Filip dzwonił i chciał się spotkac, lecz nie mogłam.. byłam za słaba. Pewnie rozpłakałabym się, pokazała swoją słabość a przecież nie mogłam. Czarne, lepkie strużki tworzyły na mojej spuchniętej twarzy witraż skomponowany z żalu, smutku i rozpaczy, posklejane, gęste rzęsy wkomponowały się w przeszklone, czerwone oczy, a usta wygięte w nieprzyjemnym grymasie wołały o pomoc do nieznanego adresata. Nie wiedziałam za co, po co i dlaczego. Nie potrafiłam ułożyć w głowie żadnych odpowiedzi na pytania, które bezlitośnie kroiły mi tępym nożem serce pełne chaotycznych uczuć, pytania które szarpały ten wybijający rytm życia. Czułam się wewnętrznie pusta. Moje życie traciło sens, a ja nie mogłam nic zrobić. Widok mojej babci, patrzącej z żalem i smutkiem na mnie jeszcze bardziej wprawiał mnie w ten ponury nastrój. Jednak trzy dni przed końcem wakacji nie wytrzymała. Usiadła obok mnie na łóżku.

- wnusiu nie poddawaj się, kochasz go prawda ? – spojrzała na mnie a na jej twarzy na której widniało pełno zmarszczek pojawił się delikatny uśmiech

- taak, kocham. Ale to bez znaczenia – wydukałam ,

- Pamiętasz tego pana, który podszedł do nas na cmentarzu ? To była moja pierwsza miłośc. Poznałam go w twoim wieku, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, lecz bałam się mu wyznać co czuję. Że kocham, bałam się odrzucenia, tego że wszystko zniszczę. Nie chciałam wyjść na idiotkę. Z czasem nasze drogi się rozeszły, tęskniłam za nim niesamowicie. Dni mijały a ja wciąż wspominałam jego. Jego uśmiech, oczy, jego silne dłonie. Ale nie miałam odwagi do niego napisać. Po kilku latach dostałam od niego list, napisał że ma zonę i córkę. Mój świat się zawalił, bo tak naprawdę przez te lata czekałam na niego, na to by zrobił pierwszy krok, by powiedział co czuję. A tu nagle, ma żonę! Zrozumiałam wtedy, że to już koniec – z zaciekawieniem patrzyłam na moją babcie, a w jej bladych oczach, pojawiły się łzy. Łzy wzruszenia, a może zmarłej nadziei ? – wtedy spotkałam twojego dziadka, był dla mnie taki dobry, pomógł mi w najgorszych chwilach, czułam się zobowiązana wobec niego, później przyszedł na świat twój tata i czas płynął dalej, ale nigdy nie pokochałam go tak jak tamtego. Nie potrafiłam, zrozumiałam, ze jeżeli ktoś odda komuś raz serce, już go nie odzyska. Tak było ze mną – przerwała ocierając łzę ze swojego policzka – ostatnio spotkałam tego mężczyznę, długo rozmawialiśmy. Wtedy powiedział mi, ze za tamtych czasów szalał na moim punkcie, lecz nie chciał zniszczyć naszej przyjaźni. Rozumiesz wnusiu ? Walcz o tą miłość, jeżeli się kochacie przetrwacie wszystko! Pokonacie każdy mur, razem. – wtedy zadzwonił telefon, a babcia wyszła do salonu odebrać. Właśnie wtedy zrozumiałam, ze zachowuje się jak egoistka. Przecież on myśli teraz, ze mi nie zależy! Że nie chce go już widzieć. Musiałam to naprawić, jak najszybciej. Zakładając bluzę wybiegłam z domu…

 

c.d.n.

dziękuję za komentarze! ; *******

czwartek, 21 kwietnia 2011

2. oczami duszy - rozdział 2


Czułam się tam obco. Niczym kosmitka na ziemi. Ci ludzie byli zupełnie inni, inni niż w tym moim poukładanym Dotąd świecie. Byłam tam nowa, co zauważył chyba każdy. W tym chaosie każdy miał swoje miejsce, a ja nie mogłam go znaleźć.. aż do czasu kiedy wszedł Filip. Tak cholernie mnie irytowała zarazem miał w sobie coś.. coś nie do opisania. Jego widok przysparzał mi dziwnych palpitacji serca, moje nogi miękły, a w oczach lśnił dziwny błysk. Jego spojrzenie wystarczyło by kąciki moich ust uniosły się ku górze i te jego oczy, niczym fragment nieba schowany w nich. Pierwszy raz byłam kimś tak zafascynowana. Przez ten krótki moment świat się zatrzymał, muzyka ucichła. Byłam tylko ja i on, nasz prywatny świat..
- dawno cię tu nie widziałem, mała – pochodząc uśmiechnął się przyjacielsko, a ja poczułam że wymiękłam
- no ja ciebie też – sama nie wiedziałam co mówię, ale kontynuowałam, by zatrzymać jego obecność przy sobie – fajnie tu macie, a co u twojej dziewczyny ? – nie wiem dlaczego o to zapytałam, to pytanie nie było na miejscu. Przecież nie miałam prawa o to zapytać.. ale chciałam wiedzieć, czy on.. On jest naprawdę zajęty przez taki plastik..
- u mojej dziewczyny ? – zapytał zaskoczony – nie mam dziewczyny- dodał spoglądając w moje oczy, a ja poczułam że wewnątrz mnie krew pulsuje szybciej, nanosekundy dzieliły mnie od głośnego krzyczenia i skakania z radości
- a tamta ? – dodałam
- można powiedzieć, ze koleżanka, o mój ulubiony kawałek, zatańczymy ? – zapytał, a ja oszołomiona przytaknęłam głową zgadzając się.
Poczułam jego dłonie na moich biodrach, a jego chłodny oddech odbijał się o mój blady kark. Czułam dreszcz przeszywający moje ciało. Uniosłam głowę by spojrzeć w jego oczy, dzielił nas oddech, może dwa.. Straciłam kontrole nad wszystkim. Jego wargi dotknęły moich ust. To był najcudowniejszy moment w moim życiu. Ta chwila trwała wieki, a ja topiłam się w jego silnych ramionach czując niesamowitą radość, której nawet dziś nie potrafię opisać.
Było już późno musiałam wracać, a on łapiąc moją dłoń prowadził mnie. Czułam się jak mała dziewczynka, bezpieczna w ramionach swojego ojca. On nie był moim ojcem, ale był mężczyzną mojego życia, wiedziałam to. Moje serce to wiedziało..

c.d.n.

PS postaram się tu częściej zaglądać ; *  jak się wam podoba ? czekam na szczere komentarze ;) pozdrawiam ;) :*

niedziela, 30 stycznia 2011

2. oczami duszy - rozdział 1


Rozdział 1

Miałam 14 lat, były wakacje, kolejny tydzień spędziłam je u babci. Pewnego dnia wieczorem postanowiłam wyjść na spacer. Nigdy tego nie robiłam, bo na osiedlu zawsze panowała atmosfera zgrozy. Nawet jego mieszkańcy obawiali się wyjścia wieczorem do sklepu czy na spacer. Przechodziłam obok jednego z bloków. Stała grupka zakapturzonych chłopaków, z piwami w ręku. Głośno krzyczeli, a w głośnikach radia które ze sobą mieli leciała jakaś piosenka. Od razu wpadła mi w ucho. Stanęłam i z daleka zaczęłam im się przyglądać.
Dwóch z nich zaczęło tańczyć brakdance’a. Widziałam jak tańczyli w filmach, w telewizji, ale gdy zobaczyłam to na własne oczy poczułam dziwną fascynację, która nie pozwoliła od tak o tym zapomnieć.
Wakacje minęły. Ja wróciłam do domu. Zawsze gdy byłam sama w domu tańczyłam w rytm muzyki. Hip-hop i breakdance stały się dla mnie czymś więcej. Stały się dla mnie najlepszymi rzeczami jakie mi się w życiu przytrafiły. Zaczęłam w tym coraz bardziej tkwić, lecz nikt o tym nie wiedział. Jak wcześniej mówiłam rodzice nie interesowali się moim życiem, a przyjaciół nie miałam. Te szlachetne laleczki Barbie z mojej szkoły patrzyły na mnie jak na odmieńca, ponieważ słucham PIH’a a nie Justina Bieber’a . Ponieważ chodzę w dresie, a nie seksownej sukience, ponieważ zakładam trampki, a nie 10-centymetrowe szpilki. Ponieważ mam swój styl, swoje życie.
Ale ponadto nigdy się tym nie przejmowałam.
Przez 17 lat się nie zakochałam. Jedyną moją miłością był mój 40-letni nauczyciel od angielskiego.
Tak, kiedy inne dziewczyny chodziły na randki, ja biegłam do babci by choć przez chwilę z nią porozmawiać. Tak samo było tego czerwcowego wieczoru kilka dni po moich 17 urodzinach.
Powiedziałam rodzicom, że idę z koleżankami na pizze, a później może będę u jednej nocować.  Poszłam do babci, przed jej blokiem stała grupka chłopaków. Muzyka włączona na ful, a oni robili swoje `wygibasy`. Zadzwoniłam do domofonu, lecz babci nie było. Postanowiłam na nią zaczekać, w między czasie patrzyłam na grupkę chłopaków. Moją uwagę przyciągnął wysoki blondyn, w szarym dresie i błękitnej podkoszulce. Zaczął tańczyc przy piosence którą tak bardzo lubiłam.. Był znakomity, o wiele lepszy niż jego koledzy. Całkowicie zatraciłam się w obserwowaniu tego chłopaka, nie zauważając że jego dwaj koledzy właśnie do mnie idą.
- cześć maleńka – wydukał jeden z uśmieszkiem szydercy, a moje serce zamarło, bałam się. Cholernie bałam się, ze mi coś zrobią. Jego wzrok był okropny, patrzył jak głodny pies na kawał mięsa.
-Daro spokój, bo przestraszysz koleżankę –spoglądając miłym wzrokiem stuknął ręką drugi po czym dodał – widzę, ze podoba ci się break, jestem Piotrek, a to Daro. Nie patrz się na nas jakbyśmy ci coś zrobili – zaśmiał się przyjaźnie
- nooo hej, Julka jestem – wyszeptałam, lekko drżącym głosem, a uśmiech pojawił się na mojej twarzy
- co tu robisz, nie widzieliśmy cię tu wcześniej- zapytał oschło Daro
- eee.. Przyjechałam do babci na wakacje!- wyjąkałam szybko. A reszta kumpli podeszła do nas, w tym wysoki blondyn.
- idziecie chłopaki ?- usłyszałam przyjemno głos z jego ust, a serce mi zadrżało – czy cieszycie się tą dupą – dodał, a uśmiech mi znikł.
- dupą ?- wyszeptałam i podniosłam się ze schodów na których siedziałam – dupe to masz z tyłu tego maleństwa – dodałam oschło wskazując na jego krok
- uuuuuu – słychać było tylko pisk jego kumpli
- o widzę, ze koleżanka odważna- odparł podchodząc bliżej mnie – może sprawdzisz, bo nie jest taki mały kochanie – uśmiechnął się Łobuzersko, co dodało mu jeszcze więcej uroku
- eeee ! Filip, spokój ! Nie strasz nam koleżanki – wydukał Piotrek – i twoja panna idzie – dodał kiwając głową w stronę dwóch farbowanych blondynek w mini spódniczkach i różowych tipsach. Na ich widok zaczęłam się śmiać, a Piotrek odwzajemnił mój uśmiech. Plastikowa laleczka zaczęła kleić się do Filipa, a ja poczułam dziwny ucisk w żołądku. Wtedy wróciła moja babcia, czuję że to było przyjście w porę, bo za chwilę mogło stać się dużo różnych rzeczy. Wzrok mojej babci gdy zobaczyła mnie w grupie tych `łobuzów` był nie do opisania, ale uśmiech potwierdził to, ze cieszy się że mam w końcu znajomych.
Wróciłam do domu.. nie było mnie tam przez następne 2 tygodnie. Kiedy nadszedł lipiec rodzice zgodzili się bym do końca wakacji zamieszkała z babcią, co szczerze mnie zdziwiło.
Codziennie wieczorem wychodziłam na spacery z Piotrkiem. Rozmawialiśmy o wszystkim, czułam się przy nim wyśmienicie. Był moim przyjacielem. To dziwne ale zawsze spotykaliśmy się we dwoje, nie chciałam widzieć się z jego kumplami i Filipem. Jakoś nie przypadli mi do gustu. Piotrek opowiadał mi o swoim życiu, o tym jak bieda to codzienność dla nich wszystkich, a kiedy wypowiedział słowa, które zaczęły mieszać serce mi stanęło. Stwierdził, ze bogate dzieciaki nic nie wiedzą o życiu, mają wszystko podane na tacy, że z takimi ludźmi nigdy nie będzie pokoju. Zaczęłam cicho przytakiwać, a z moich ust zaczęły cisnąc się formułki o tym jak wiem, że ciężko jest bez kasy. Tak, to był zupełny absurd, od zawsze mam to co chce, a tu kłamię w żywe oczy. Pewnego wieczora, gdy wyszłam Piotrek zaciągnął mnie do jakiegoś opuszczonego budynku. Było mnóstwo ludzi, muzyka grała głośno jak na dyskotece, a stukanie butelek idealnie komponowało z nastrojem.


c.d.n.

Popularne posty