sobota, 13 sierpnia 2011

love forever

WSTĘP


Jej długie brązowe włosy opadały na  jej nagie ramiona, on całując jej twarz, szyję, usta, błądził po jej ciele ciepłymi dłońmi. Iskierki wiły się z ich ciał, miłość wyczuwalna w ich sercach była z daleka. Ona siedemnastoletnia romantyczka, zawsze uśmiechnięta, radosna. Mająca wiele problemów jak na swój wiek, znalazła oparcie w ramionach przystojnego bruneta o 3 lata starszego. Którego zazdrościła jej nie jedna dziewczyna. Byli ze sobą od dawna, układali wspólne plany, mieli te same marzenia. Od początku wszyscy byli przeciwni temu związkowi. Bogaci rodzice Bartka nie ułożyli życia swojemu jedynemu synowi z córką alkoholika i sprzątaczki. Lecz młodzi nie poddawali się, walczyli o tą miłość i wygrali. Teraz żyli tylko dla siebie. Ich ciała wiły się coraz bliżej siebie, on zsunął jej letnią sukienkę z jej ramion. Stała przed nim prawie naga. Światło księżyca oświetlało jej opalone ciało, gładkie niczym jedwab, zaczął gładzić jej ciało, zsuwając rękę z biodra coraz niżej, nie przestawał jej całować. To miał być ich pierwszy raz. Oboje czekali na ten dzień tak długo. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę drżącą dłonią. Jakby bała się każdego ruchu. Zaczęła dotykać jego torsu po czym pocałowała jego lewą pierś. Spojrzeli w swoje oczy, Chcieli być pewni, ze oboje tego chcą. To niewiarygodne uczucie targające w ich sercach pojawiło się w ich oczach. Lekko kładąc ją na kocu ściągnął jej koronkową bieliznę i swoje bokserki. Leżeli całkiem nadzy, a wciąż patrzyli w swoje oczy z lekkim uśmiechem. Chwilę później byli już jednością. Gwiazdy, księżyc, ciepła letnia noc i oni, nic więcej się nie liczyło. Byli miłością swojego życia. Tą jedyną prawdziwą.. Maja zawdzięczała mu wiele, a on jej jeszcze więcej. Zbliżała się północ, oboje musieli już wracać. Wsiedli w samochód czując lekkie rozczarowanie zbyt szybko mijającymi godzinami. Na drodze było pusto. A z nieba zaczęły spadać coraz mocniejsze krople deszczu. Nie zważając na nich cieszyli się swoim szczęściem. Wtedy na ich twarzach pojawiło się jasne światło nadjeżdżającego z przeciwka samochodu. Gdy Maja otworzyła oczy słychać już było sygnał karetki. Jej ukochany leżał kilkaset metrów przed samochodem, ostatnimi siłami wyszła z samochodu i podeszła do niego. Deszcz padał coraz bardziej. Jego twarz zalana była krwią, ubranie również. Zaczęła całować jego twarz, próbowała go obudzić, lecz nie udawało się jej to. Zaczęła krzyczeć, płakać, klęcząc przy nim złapała jego zimną dłoń. Pamiętała tylko to jak ktoś do niej podszedł. Później obudziła się w szpitalu. Nikogo wokół nie było, było ciemno, do jej dłoni przypięta była kroplówka. Wybuchła płaczem, zaczęła krzyczeć.
- Coś się stało? – przybiegła pielęgniarka zapalając światło w ciasnej Sali
- Co z nim ? Nic mu nie jest prawda ? Gdzie on leży ? – zaczęła przeraźliwie pytać, mając w oczach coraz więcej łez.


ciąg dalszy nastąpi : )

1 komentarz:

  1. Wow! Wspaniały początek historii. Pełen akcji i zawirowań. Świetnie piszesz. Wszystko czyta się bardzo przyjemnie. Masz talent! Podoba mi się i to bardzo. Będę wpadać na pewno! Czekam na kolejną część, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty